Barbara Adamczewska, autorka książki Kuchnia dla singli, w przedmowie do swojej publikacji pisze: „Tempo i styl współczesnego świata wykrystalizowało nowe formy społecznego życia, małe gospodarstwa prowadzone przez jedną, żyjącą szybko i intensywnie osobę. Niestety, wiele rozwiązań dotyczących codziennego życia w ich przypadku nie znajduje zastosowania. Dotyczy to między innymi sfery kulinarnej.” Temat kultury singli omówię raczej lakonicznie, skupię się na aspekcie kulinarnym tego zjawiska społecznego. W najkrótszy sposób, o tym stosunkowo nowym fenomenie kulturowym, można by powiedzieć w następujący sposób: nie ma już starych panien i starych kawalerów, są single. Stan samotności, kiedyś piętnowany, obecnie stał się niemal ucieleśnieniem szczęśliwego życia bez zobowiązań. Według definicji socjologów singiel to osoba między 25 a 55 rokiem życia, niezależna zawodowo, bez stałego partnera, żyjąca we własnym gospodarstwie domowym. Termin ten w języku polskim ma pozytywne konotacje i z powodzeniem wypiera tradycyjne, negatywne znaczenie staropanieństwa i starokawalerstwa. Warto zwrócić na ten fakt uwagę, ze względu na to, że polskie społeczeństwo charakteryzowane jest jako familijne. Oznacza to, że większość Polaków w całym cyklu biograficznym związanych jest z rodziną, a poczucie szczęścia osobistego łączone jest z małżeństwem i rodzicielstwem.
Dostosowanie kulinariów do popularności samotności przebiega głównie na trzech płaszczyznach. Po pierwsze powstają książki kucharskie kierowane bezpośrednio do singli. Przykładem takiej jest chociażby pozycja Barbary Adamczewskiej, cytowana przeze mnie wcześniej. Powstaje coraz więcej portali internetowych z przepisami dla samotnych, w serwisach społecznościowych administratorzy dodają podstrony przedstawiające kulinaria dla singli. Również gazety zajmujące się kulinariami zwracają się w stronę osób żyjących w pojedynkę. Zauważają, że chcąc podążać za modą, nie mogą nie zauważyć tej grupy. Przykładem artykułu stworzonego z myślą o singlach jest materiał z miesięcznika Kuchnia o drinkach inspirowanych filmem i serialem Seks w wielki mieście. Autorka z myślą o kobietach, które wzorują się na bohaterkach serialu, podaje przepisy na drinki idealne dla singielek. Poleca także dostosować wybór do swojego temperamentu, odpowiadającego którejś z czterech mieszkanek Manhattanu. Drugą kwestią jest dostosowywanie we współcześnie tworzonych książkach kucharskich ilości i proporcji produktów do jednej osoby. Na ten temat na łamach Polityki wypowiada się Piotr Adamczewski: „Jeszcze sto lat temu w ukazujących się na rynku książkach kucharskich przepisy obliczano w proporcjach na dziesięć czy dwanaście porcji. (…) W nowszych książkach składniki obliczone są zazwyczaj na przygotowanie czterech porcji, ale i ta zmiana nie nadąża za rzeczywistością. W warunkach niezwykłego zatomizowania społeczeństwa nasza kuchnia żywi przeważnie jeszcze mniejszą liczbę osób, w większości przypadków jedną lub dwie.” Trzecim aspektem, który nie jest jeszcze w pełni obecny w Polsce, jest sprzedaż posiłków w restauracjach i barach specjalnie dla singli. Sytuację tę ilustrują sceny z filmu Dwa tygodnie na miłość, kiedy to główna bohaterka mieszkająca samotnie, zamawia telefonicznie z dostawą do domu zestawy obiadowe dla singla. W restauracji, do której dzwoni jest już znana, dlatego zamawia „to co zawsze”. Motyw ten pojawia się w kilkakrotnie, aż do finalnej sceny, kiedy, jak to w filmach z happy endem, zamawia zestaw dla dwóch osób – siebie oraz ukochanego. O tym charakterystycznym dla amerykańskiego społeczeństwa zwyczaju pisze także Gina Mallet: „Zdałam sobie sprawę, że w moje nawyki żywieniowe nieuchronnie wkroczył fast food i samotne posiłki. Nie chodzi tylko o jedzenie w stylu big maca, ale również wyszukane dania na wynos, zimne, konserwowe owoce morza.”
Wszystkie opisane przeze mnie zjawiska mają swoje odbicie w kulturze jedzenia. Zabiegana rodzina, pochłonięta pracą i rozrywką, nie ma czasu zjeść wspólnego posiłku, a przy nim porozmawiać, podyskutować, opowiedzieć o sobie, wymienić poglądy. Kobiety coraz więcej pracują. Ze względu na to, że uważane są za gorszych pracowników, pracy poświęcają coraz więcej czasu, odbierając go rodzinie. Ze względu na procesy dyskryminacyjne wzmaga się u kobiet obawa przed urodzeniem dziecka. Kiedy zachodzą w ciążę są uznawane za niezdolne do pracy i często zwalniane. Ponadto, jak zauważa Jackowski, wbrew konstytucyjnej zasadzie równości, kobiety są gorzej wynagradzane niż mężczyźni i napotykają większe przeszkody w zatrudnieniu. Wszystko to składa się na obraz współczesnej kobiety, która nie ma czasu na wychowywanie dzieci, organizowanie spraw domowych i tworzenie rodzinnej atmosfery.
Ewa Iwańska